Wanda Masalska-Szymanek przemawia podczas konferencji

Jak nie my, to kto…

Nie jest łatwo zmierzyć się z przeszłością, której perspektywa sięga 30 lat pracy zawodowej, ale także osobistych wyborów i doświadczeń. Lata 90. XX wieku były okresem dużych zmian, także systemowych, w sytuacji życiowej osób niepełnosprawnych i ich rodzin.

– W 1991 r. urodził się mój niepełnosprawny syn Paweł. Jako matka i psycholog poszukiwałam najkorzystniejszych dla jego rozwoju form usprawniania, rehabilitacji i edukacji. Okazało się, że najbardziej pomocne są własne inicjatywy rodziców, zrzeszonych w organizacjach pozarządowych oraz „otwarte głowy” dyrektorów przedszkoli, szkół, placówek medycznych. Jedną z organizacji ogólnopolskich, które zmieniły obraz funkcjonowania osoby niepełnosprawnej: z zależnej, uprzedmiotowionej, odizolowanej, specjalnej na upodmiotowioną, aktywną, decydującą o sobie – było Polskie Stowarzyszenie na rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym (obecnie z Niepełnosprawnością Intelektualną). W 1993 r. założyłam koło tego Stowarzyszenia w Kwidzynie. Okazało się, że potrzeby rodziców i osób niepełnosprawnych intelektualnie dotyczą nie tylko wczesnej rehabilitacji, ale także przerwania praktyki umieszczania dzieci z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu umiarkowanym i znacznym w internatach ośrodków poza miejscem zamieszkania oraz zapewnienia miejsc do aktywizacji dorosłych osób niepełnosprawnych, które po zakończeniu edukacji pozostawały tylko w zamkniętych środowiskach rodzinnych. Nasze stowarzyszenie zorganizowało pierwszą w Kwidzynie klasę „szkoły życia”, we współpracy z zakonem Elżbietanek oraz Klub Terapeutyczny dla osób dorosłych. Jednocześnie bardzo intensywnie zabiegaliśmy o integracyjną edukację dzieci na poziomie przedszkolnym i szkolnym.

Jako rodzice, podejmowaliśmy wyzwania: jak nie my, to kto…?

Okazało się, że w Kwidzynie pytanie: kto jeszcze, nie pozostawało bez odpowiedzi. Pan burmistrz, Rada Miasta, a przede wszystkim pani dyrektor Przedszkola Miejskiego przy ul. Kościuszki oraz Szkoły Podstawowej nr 6 zorganizowali integracyjną edukację, a na potrzeby osób dorosłych odpowiedzieli swoimi inicjatywami pan Kazimierz Gorlewicz i pan Bogdan Muchowski. W 1995 r. dołączyłam do tego zespołu jako psycholog. Dzisiaj żartobliwie mogę powiedzieć, że nasz Warsztat Terapii Zajęciowej miał dwóch ojców i jedną matkę. W tamtym czasie zdawaliśmy sobie sprawę, że tworzymy nową rzeczywistość i od naszego zaangażowania i wiedzy zależy, czy stworzymy placówkę nowoczesną, dobrze wyposażoną, oferującą ciekawe i potrzebne uczestnikom programy aktywizacji i rehabilitacji społecznej i zawodowej.

Czego nam nie brakowało? – entuzjazmu! A czego potrzebowaliśmy? – dobrych wzorców, wsparcia finansowego, współpracy ze strony środowiska osób niepełnosprawnych i mieszkańców Kwidzyna.

Dobre praktyki poznawaliśmy wspólnie z panem Bogdanem Muchowskim w trakcie staży i wizyt studyjnych w Niemczech i Szwecji, w miastach partnerskich Celle i Olofström oraz powiecie Osterholz. Organizowaliśmy wiele konferencji i warsztatów dla mieszkańców Kwidzyna na temat potrzeb i możliwości samorealizacji osób niepełnosprawnych. Równolegle Bogdan Muchowski, jako kierownik WTZ, budował zespół terapeutów, instruktorów, specjalistów, którzy stworzyli niezwykle twórczą i przyjazną atmosferę codziennej pracy z osobami niepełnosprawnymi. Potrzebowaliśmy liderów nowego spojrzenia na aktywizację i przygotowanie do pracy osób niepełnosprawnych. Takimi osobami byli Anna Czubała i Jan Rentflejsz, których już nie ma wśród nas, a także Iwona Burczyk, Barbara Dzich, Aleksandra Lasecka, Ewa Ziółkowska i Bogumiła Preuss. Pierwsi uczestnicy WTZ byli mieszkańcami Domu Pomocy Społecznej w Kwidzynie. Pamiętam ich entuzjazm i radość, że mają szansę na wyjście z codziennej rutyny, możliwość nabycia nowych umiejętności, a nawet podjęcia pracy i np. założenia rodziny. Stopniowo do WTZ zgłaszali się uczestnicy spoza systemu pomocy społecznej. Byli to młodzi ludzie z różnego rodzaju niepełnosprawnościami, którzy po zakończeniu edukacji poszukiwali swojego miejsca w życiu. Najbardziej zależało im na usamodzielnieniu się i w miarę możliwości podjęciu pracy.

Warsztat Terapii Zajęciowej – miejsce, gdzie osoby niepełnosprawne mogą nabyć umiejętności praktyczne oraz usprawnić się fizycznie i psychicznie.

Uczestnicy warsztatu potrzebowali wzmocnienia poczucia własnej wartości, samoakceptacji, rozwinięcia umiejętności społecznych, zdefiniowania swoich potencjałów i mocnych stron, komunikacji interpersonalnej i funkcjonowania niezależnie od środowiska rodzinnego. Jesteśmy dumni, że wielu naszych uczestników, mimo swojej niepełnosprawności, podjęło pracę, założyło rodziny i prowadzi niezależne życie. Nasz zespół pracowników utrzymuje z nimi kontakt, a nawet wspiera i pomaga w trudnych sytuacjach. Dla podmiotowości naszych uczestników ważne jest ich osobiste, nowe, różnorodne doświadczenie, związane z WTZ. Tak, jak pracownicy wiążą się emocjonalnie ze swoim wieloletnim miejscem pracy, tak też uczestnicy odczuwają więź ze swoją pracownią, warsztatem. Przyczyniają się do tego także różnorodne przedsięwzięcia integracyjne, rekreacyjne, sportowe, edukacyjne. Dzisiaj nasi uczestnicy nie chcą określać się poprzez swoją niepełnosprawność, ale poprzez swoje zdolności, umiejętności, indywidualne potrzeby i możliwości funkcjonowania w otwartym środowisku. Jeżeli nie my, to kto za nas będzie decydował o naszym losie? Jeżeli udało się wypracować taką postawę wobec życia u niepełnosprawnych uczestników naszego warsztatu, to 30 lat naszej pracy nie zostało zmarnowane.

Wanda Masalska-Szymanek, psycholog Warsztatu Terapii Zajęciowej w Górkach

Wanda Masalska-Szymanek przemawia podczas konferencji