Jerzy Bartnicki przy biurku

Potrzebny rejestr osób niepełnosprawnych

Niepełnosprawność to bardzo szerokie pojęcie. Może to być pan profesor, który ma problemy z poruszaniem się i osoba upośledzona intelektualnie. Wrzucanie wszystkich do jednego worka jest nieporozumieniem. Poza tym często osoby niepełnosprawne są lepszymi pracownikami, niż osoby w pełni sprawne.

Rozmowa z Jerzym Bartnickim, dyrektorem Powiatowego Urzędu Pracy w Kwidzynie

– Czy aktywność osób niepełnosprawnych, chcących znaleźć zatrudnienie lub rozpocząć działalność gospodarczą, zwiększa się?

– W Polsce nie ma centralnego rejestru osób niepełnosprawnych. Trudno więc to ocenić. W urzędzie pracy rejestrują się osoby, które nie mają stałego dochodu. Jest to niewielka grupa, która z różnych powodów nie ma renty lub innych świadczeń. Widzę więc tylko mały kawałek rynku osób niepełnosprawnych, dla których mogę przyznawać wsparcie z Funduszu Pracy. Raz do roku dostaję trochę pieniędzy z Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych dla osób niepełnosprawnych, które chcą rozpocząć działalność gospodarczą. Wówczas przychodzą do nas osoby, które nie są zarejestrowane w urzędzie, ale są niepełnosprawne. Nie jestem jednak w stanie oszacować czy takich osób jest w powiecie dziesięć czy tysiąc. Niepełnosprawność to bardzo szerokie pojęcie. Może to być pan profesor, który ma problemy z poruszaniem się i osoba upośledzona intelektualnie. Wrzucanie wszystkich de jednego worka jest nieporozumieniem. Poza tym często osoby niepełnosprawne są lepszymi pracownikami, niż osoby w pełni sprawne. Nie wiemy także, czy zgłaszający się do nas absolwenci szkół, to osoby niepełnosprawne, gdyż takiej kategorii w naszej dokumentacji nie ma. W rejestrze mamy ok. 250 osób bezrobotnych, które są niepełnosprawne. W większości dotyczy to osób niepełnosprawnych intelektualne, dla których praktycznie nie ma pracy. Dla takich osób muszą być stworzone specjalne miejsca pracy. Kiedy do dyspozycji były środki unijne, przeznaczone na aktywizację zawodową osób niepełnosprawnych, okazało się, że problemem było znalezienie takich osób. Zamieszczaliśmy ogłoszenia, starając się zainteresować osoby niepełnosprawne, ale to nie jest wystarczające rozwiązanie, dlatego potrzebny jest centralny rejestr osób niepełnosprawnych.

– Czy pracodawcy szukają w urzędzie osób niepełnosprawnych?

– Tylko wtedy, kiedy im się to opłaci i trudno się temu dziwić. Nasza rola, jeśli chodzi o rynek pracy dla osób niepełnosprawnych, jest niewielka. Jest grupa osób niepełnosprawnych, która nie czyni ich gorszymi na rynku pracy. Ktoś z powodu braku windy nie może pracować na trzecim piętrze, ale może pracować na parterze. Trudno wówczas mówić, że niepełnosprawność przeszkadza w wykonywaniu przez nią pracy. Po prostu jest to osoba bardziej wymagająca, jeśli chodzi o miejsce pracy, ale często potrafi dać z siebie więcej niż inni pracownicy. Poza tym mamy grupę osób, które wprawdzie mają orzeczenie o niepełnosprawności, ale nie ujawniają tego, gdyż nie chcą, aby ich traktować inaczej. Jest także grupa osób, które są niepełnosprawne ruchowo i intelektualnie. Na ich aktywizację powinny iść specjalne środki. Musi powstać system stałego wsparcia takich osób. Być może powinien powstać zespół, który oceni czy pracodawca, który zatrudni taką osobę powinien uzyskać refundację 5, 10 czy 50 proc, aby zrównoważyć koszty zatrudnienia. Oprócz dobrego uczynku pracodawca musi coś z tego mieć.

– Niepełnosprawni skarżą się często, że podjęliby pracę, ale boją się utraty renty…

– Choroba całego systemu opieki społecznej w Polsce polega na tym, że albo ktoś jest biedny i państwo go utrzymuje, albo znajduje jakąś pracę i wówczas państwo mu mówi, żeby radził sobie sam. Nie ma żadnego etapu przejściowego. Kiedyś sprawdziliśmy pewną osobę, która ciągle unikała podjęcia pracy. Okazało się wówczas, że jego rodzina otrzymywała pomoc z różnych źródeł dwa razy wyższą niż wysokość wynagrodzenia za pracę, którą proponowaliśmy. Jakby poszedł do uczciwej pracy, to pogorszyłby warunki finansowe swojej rodziny. Ta osoba była po prostu bardzo zaradna w kwestiach uzyskiwania pomocy. Nie powinno się jej zabierać wsparcia z powodu podjęcia pracy. Można oczywiście obniżyć świadczenia o 100 czy 200 zł. Taka osoba, po znalezieniu pracy wiedziałaby, że warto pracować, gdyż ma dzięki temu więcej pieniędzy. Oczywiście powinien to być proces przejściowy, który pozwoliłby tej rodzinie na osiągnięcie dochodów pozwalających na jej utrzymanie. To rzecz, o której mówimy jako dyrektorzy urzędów pracy podczas posiedzeń wielu komisji sejmowych, ale widzimy tylko kiwanie głowami, z którego nic nie wynika. Musi być etap przejściowy, zapewniający wsparcie osobom, które po długiej przerwie stawiają pierwsze korki na rynku pracy.

(jk)